Orawska Biblioteka Publiczna zaproponowała, bym udostępniła szerszej publiczności obrazki, które wyszyłam. I to już dawno temu było. Sama siebie nigdy nie uważałam za artystkę, co najwyżej rzemieślnika, ale po głębokim namyśle postanowiłam jednak trochę się ponarzucać ludziom z tym, co wyprodukowałam.
Zrobione zostało zaproszenie i plakaty.
W stosownym czasie przywiozłam do biblioteki swoje obrazki - mniej więcej połowę tego, co wyszywałam. Dwie przesympatyczne panie Anie to wszystko powiesiły i wtedy ogarnęło mnie przerażenie. Sama siebie zapytałam: "z czym do ludzi?" Tak mało tego mi się wydało. Poprosiłam więc trzecią panią Anię, która ode mnie zaraziła się miłością do krzyżyków, by dodała kilka swoich obrazków. I dalej tego było za mało. A panie Anie zaproponowały, żeby pokazać jeszcze biżutki i maskotki, które zrobiłam. No, to przyniosłam to wszystko.
W dniu otwarcia miałam duszę na ramieniu - przyjdzie ktoś w ogóle, czy nie będzie nikogo? I wiecie co? Gości było wielu, a później jeszcze znajomi mówili, że odwiedzali wystawę.
Co ciekawe - największym zainteresowaniem cieszyła się biżuteria. I szydełkowe kozaczki, które założyłam, chociaż do sukienki nie bardzo pasowały. Zrobiłam to jednak na wyraźne życzenie pań Ań.
Teraz pochwalę się kilkoma fotkami z otwarcia wystawy. Ukradłam je z konta fejsbukowego biblioteki i nawet nie wiem, kto jest ich autorem.
Jeżeli zabłądzisz do Jabłonki przed końcem października, to zapraszam Cię do Orawskiej Biblioteki, gdzie moje prace puszą się przed zwiedzającymi.