Pana młodego polubiłam w tym momencie, w którym ustaliliśmy, jaki obrazek ma być prezentem ode mnie. Wreszcie ktoś z dystansem do siebie. I wreszcie mogłam wyszyć coś innego niż T. Wilsona.
Na weselu w Zielonej pod Krakowem bawiłam się wyśmienicie. Jadłam (same pyszności), piłam (napoje o dziwacznych nazwach, jak "czarna krowa w kropki bordo") i tańczyłam. Wróciłam zadowolona. Mam nadzieję, że Młodzi też są zadowoleni z podarunku.
A za tydzień kolejne wesele 😄
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że mnie odwiedzasz. Zapraszam częściej.
Zostaw komentarz, bo każdy dodaje mi skrzydeł!
I chociaż możesz pozostać anonimem, to zdradź chociaż swoje imię, bym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.