Koleżanka, która pracuje w przedszkolu wymarzyła sobie pomocnika. Nie byle jakiego. Chciała, by pomagał jej najlepszy z najlepszych - sam Albert Einstein. W tym celu skontaktowała się ze mną i poprosiła o stworzenie odpowiedniej postaci. Umowa była na styczeń. Nie powiem, że od razu miałam w głowie plan. Zaczęłam standardowo - szukałam w sieci jakiegoś schematu. Poza kilkoma zdjęciami gotowych prac nie znalazłam nic ciekawego. Zaczęłam więc szydełkować "z głowy".
Kiedy było tego już tyle,
to się zaczęłam troszkę martwić, czy ja nie porwałam się z motyką na słońce, ale czas naglił.
I pracowałam do 31 stycznia. Uff, wywiązałam się. Jednego tylko nie zdążyłam - nacieszyć się Einsteinem. Dosłownie pół godziny po ubraniu go w fartuch przyszła osoba, która przekazała już lalkę nowej właścicielce, a ta o mały włos go nie straciła, bo przy przekazywaniu lalki obecna była pani, która chciała Einsteina porwać na licytację charytatywną i zarobić na nim dobrą cenę. Ostatecznie obiecałam, że na aukcję przeznaczę mojego pieska z tego posta (klik).
Miałam tyle czasu, żeby zrobić kilka zdjęć i już odjechał do nowej właścicielki.
Powodzenia w nowej pracy, Albercie!
Jaki cudny Albert :) sama ucieszylabym sie z takiego pomagiera
OdpowiedzUsuńDzięki - ja też ;)
UsuńOn jest cudowny. Gratuluję talentu, coś pięknego stworzyłaś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny! Niezwykle podobny do oryginału :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny Albercik :)
OdpowiedzUsuńCiekawostką pozostają dla mnie włosy:) Super wygląda:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZbieram się z podłogi :D Jest fantastyczny, nie dziw, że mało co nie został porwany. Wow!
OdpowiedzUsuń