O mnie

Moje zdjęcie
Moją największą pasją jest kynologia. W wolnych chwilach zajmuję się haftem, dzierganiem na drutach i szydełku oraz czytam książki. Moim nowym hobby od niedawna jest decoupage, a także tworzenie biżuterii z koralików. Ten blog kieruję do wszystkich, których zaciekawią moje prace, a także tych, którzy chcieliby cieszyć oko zdjęciami moich zwierzęcych przyjaciół.

Obserwatorzy

wtorek, 31 października 2017

Szydełko tunezyjskie dla początkujących - lekcja nr 4

Postanowiłam zrobić tunezyjską siatkę na zakupy. Z wielkim zapałem zabrałam się do pracy i oczywiście napotkałam przeszkody, a jakże! W końcu nie może być nudno. Każdy normalny człowiek może sobie zaplanować i wykonać, a potem cieszyć się z efektów swojej pracy, tylko nie ja.
Po pierwsze robótka wychodzi mi jakaś taka skośna, po drugie brzegi są naprawdę nieładne. I oczywiście zabrakło mi włóczki w kolorze podstawowym!
Pooglądałam już prace innych "koleżanek z klasy" i zauważyłam, że ich zadania są piękne - wszystkim gratuluję. Ja na ich tle jestem co najwyżej trójkowa, i to nie wiem, czy nie zawyżam swojej oceny. Jednak nie zrażam się i jutro mam zamiar zabrać się za wykonanie kolejnego zadania. Trening, trening i jeszcze raz trening :D


wtorek, 24 października 2017

Żegnaj Haniu

Dzisiaj w nocy odeszła za Tęczowy Most druga z adoptowanych świnek i chociaż bardzo mi jej żal, to uważam, że dobrze się stało. Wczoraj wieczorem zauważyliśmy, że coś z nią nie jest w porządku, bo nasz głodomorek stracił apetyt. W nocy widać było, że cierpi i w tym znaczeniu sądzę, że dobrze się stało. Będzie pusto, bo moja pracownia to był nasz wspólny pokój - nazywaliśmy go "świńska pracownia". 
Podjęłam decyzję, że nie będzie więcej świnek. Wszystkie za szybko odeszły i za każdym razem czuliśmy się tacy bezradni wobec ich cierpienia. 

Będę chyba musiała zmienić banerek i nazwę bloga, bo z CAVIARNI została już tylko CAVISIA.
Żegnaj świnko, mam nadzieję, że dołączysz do Xenofona, Walentego i Sabinki i będziecie sobie razem hasać bez bólu i cierpienia.
 

piątek, 13 października 2017

Wystawa

Orawska Biblioteka Publiczna zaproponowała, bym  udostępniła szerszej publiczności obrazki, które wyszyłam. I to już dawno temu było. Sama siebie nigdy nie uważałam za artystkę, co najwyżej rzemieślnika, ale po głębokim namyśle postanowiłam jednak trochę się ponarzucać ludziom z tym, co wyprodukowałam.
Zrobione zostało zaproszenie i plakaty. 

W stosownym czasie przywiozłam do biblioteki swoje obrazki - mniej więcej połowę tego, co wyszywałam. Dwie przesympatyczne panie Anie to wszystko powiesiły i wtedy ogarnęło mnie przerażenie. Sama siebie zapytałam: "z czym do ludzi?" Tak mało tego mi się wydało. Poprosiłam więc trzecią panią Anię, która ode mnie zaraziła się miłością do krzyżyków, by dodała kilka swoich obrazków. I dalej tego było za mało. A panie Anie zaproponowały, żeby pokazać jeszcze biżutki i maskotki, które zrobiłam. No, to przyniosłam to wszystko.
W dniu otwarcia miałam duszę na ramieniu - przyjdzie ktoś w ogóle, czy nie będzie nikogo? I wiecie co? Gości było wielu, a później jeszcze znajomi mówili, że odwiedzali wystawę.
Co ciekawe - największym zainteresowaniem cieszyła się biżuteria. I szydełkowe kozaczki, które założyłam, chociaż do sukienki nie bardzo pasowały. Zrobiłam to jednak na wyraźne życzenie pań Ań.
Teraz pochwalę się kilkoma fotkami z otwarcia wystawy. Ukradłam je z konta fejsbukowego biblioteki i nawet nie wiem, kto jest ich autorem. 







 Jeżeli zabłądzisz do Jabłonki przed końcem października, to zapraszam Cię do Orawskiej Biblioteki, gdzie moje prace puszą się przed zwiedzającymi.

czwartek, 5 października 2017

Na bogato od Pasartu

Bardzo mi się spodobała propozycja na wykonanie bransoletki od Pasartu (klik). Kupiłam CzechMates Cabochon 7mm (loose) Metallic Suede - Gold i zaczęłam szukać pomysłu na ciekawe ich wykorzystanie. Nie bardzo wiedziałam, co do nich dobrać. Wydawało mi się, że nic nie pasuje, ale w końcu zrobiłam takie oto coś:



 

środa, 4 października 2017

Kocyk "MIŚ"

Z Chin dotarła włóczka, której zabrakło i mogłam skończyć projekt. Nauczyłam się nowego sposobu szydełkowania, który nazywa się "corner to corner" (C2C). Świetna sprawa. Tylko w pewnym momencie miałam w rzędzie kilkanaście nitek z kilkunastu kłębków i czułam się, jak złapana w pajęczynę. Jednakże bardzo spodobał mi się ten sposób tworzenia koców i narzut. Pewnie jeszcze kiedyś do niego wrócę.
A kocyk powstawał tak: