Dopadło i mnie. Zachorowałam na zapalenie tchawicy i oskrzeli. Mięśnie międzyżebrowe i przepona już odmawiały posłuszeństwa. Ktoś mnie zaraził. Pani doktor przepisała leki, inhalacje i dała tydzień zwolnienia.
Dzień pierwszy - choruję i leżę w łóżku.
Dzień drugi - choruję i nie leżę w łóżku - siedzę sobie. A jak siedzę, to mogę machać szydełkiem.
I oto co wymachałam:
Jak zapewne wszyscy zauważyli - to są trzy lwy, jeszcze niekompletne i nie poskładane. Kiedy to nastąpi? Nie mam bladego pojęcia, bo już wyzdrowiałam, a i święta zbliżają się milowymi krokami, trzeba trochę dom ogarnąć i zacząć przygotowania.
Kupiłam sobie książkę, nie było to łatwe, ale udało się! Na ten temat napiszę odrębny post. Zrobię to, kiedy książka do mnie dotrze, bo jeszcze jej nie mam u siebie.
Cześć a-lenka. Cieszę się, że jesteś kolejną obserwatorką mojego bloga.
Cześć a-lenka. Cieszę się, że jesteś kolejną obserwatorką mojego bloga.
Bardzo pracowite to Twoje chorowanie :)
OdpowiedzUsuńFajne te Twje lwy Jolu :) Kuruj się :)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę Jolu!
OdpowiedzUsuńPodziwiam twoje maskotki i ciekawi mnie, jak będą wyglądały te lwy.