W moim życiu był jeden pudelek - CETRA z Kozłówka. To był mój pierwszy wymarzony piesek. Tata wydał miliony monet, bo obiecał mi, że dostanę czarnego średniego pudla, jak będę mieć same piątki na świadectwie (wtedy nie było szóstek)z czwartejn klasy szkoły podstawowej. Wiele mnie to kosztowało, zwłaszcza zdobycie piątki z biologii (mojej pięty Achillesowej), ale udało mi się! Biegłam ze szkoły z tą cenzurką jak szalona i jeszcze tego samego dnia CETRA była już u nas. Odeszła za Tęczowy Most kiedy byłam już studentką czwartego roku Zootechniki.
Długo wybierałam kolor włóczki, którą wyszydełkuję pudelka. W końcu wybór padł na kolor płowy. Nie dlatego, że jest najmodniejszy wśród właścicieli pudli, bo on akurat mi się nie bardzo podoba, ale dlatego, że dobrze widać oczka w robocie. Powstał śliczny pudel, tyle że raczej "zaniedbany". Ma długą sierść i czeka na ostrzyżenie.
Proste? Nie dla mnie. Wprawdzie CETRĘ strzygłam sama, ale jej sierść zawsze odrastała. Temu pudlowi nie odrośnie. Dlatego stoi biedak i czeka na przypływ mojej odwagi, ale niech go świat wreszcie obejrzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że mnie odwiedzasz. Zapraszam częściej.
Zostaw komentarz, bo każdy dodaje mi skrzydeł!
I chociaż możesz pozostać anonimem, to zdradź chociaż swoje imię, bym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.