Tydzień temu przyszła córka ze smutną miną i dziurawymi skarpetkami, które zrobiłam jej po przeczytaniu tej książki
Skarpety były robione metodą tradycyjną od góry do palców, i wyglądały tak:
To już druga para, którą sprułam ostatnio, bowiem młodsza pociecha wyrosła ze swoich skarpetek w radosnych kolorkach:
No, nie ma zmiłuj - trza się brać do roboty. Oczywiście, jak zawsze pojawia się jakieś ale... Tym razem to "ale" polega na tym, że włóczka z żółtych skarpetek już nie nadaje się na wydzierganie części palcowej i pięty. Trzeba dodać inną włóczkę. Z kolei te wyrośnięte skarpetki też trzeba jakoś powiększyć.
Biorąc pod uwagę to wszystko, co już napisałam moje skarpety powstawały tak:
Część palcowa czterech skarpetek ------------->
(dobrze, że mam tylko dwie córki ;)
Ładnie wyrabiasz część z palcami i piętę:) Mi w palcach zawsze coś pieje:) Czterech skarpet na raz nie robiłam jeszcze ale znalazłam faceta dziergającego 7 par jednocześnie:
OdpowiedzUsuńhttp://pdxknitterati.com/2009/08/07/sock-summit-friday/
Tak w połowie artykułu jest fajne zdjęcie:) pozdrawiam
Dziękuję za pochwałę i za gościa z siedmioma parami skarpetek. Zaraz tam zaglądnę.
UsuńJa niestety, skarpetek dziergać nie umiem, pozostają mi prostsze druciane formy. Twoje są śliczne, podziwiam! :)
OdpowiedzUsuńNa naukę nigdy nie jest za późno. Chętnie pomogę.
UsuńKiedyś robiłam.Ale tylko od góry do dołu. Nie wiem, czy umiałabymw przeciwnym kierunku.. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem sposób "od palców do góry" jest lepszy, bo można wykorzystać nitki dosłownie do ostatniego kawałka. Nie musisz bać się, że nie wystarczy włóczki na stopę. Najwyżej nogawka skarpetki będzie troszkę krótsza. Warto nauczyć się tej metody, a nie jest ona wielkim wyzwaniem dla kogoś, kto zrobił chociaż jedną skarpetkę. Zachęcam.
Usuń