Wczoraj nie zjadła obiadu, dzisiaj ledwo co skubnęła i zaczęła stosować toaletę, jak przy cieczce. Sprawdziłam, że minęły dopiero 3 i pół miesiąca, więc trochę za wcześnie. Obejrzałam ją dokładnie i wydało mi się, że to krew, ale coś mi nie pasowało, bo taka jakaś jasna była. W ciągu piętnastu minut już byłyśmy u weta. Usłyszałam wyrok: ropomacicze - sterylka. Perełka dostała antybiotyk w zastrzyku i jutro mam dzwonić w sprawie terminu zabiegu - środa lub piątek. Chociaż ten wcześniejszy termin oznacza kombinowanie ze zwolnieniem z pracy, to nie chcę czekać do piątku, bo się o nią boję. Ale mam też obawy dotyczące samej operacji, bo wiadomo - niby rutynowy zabieg, ale nikt nie da gwarancji, że NA PEWNO wszystko będzie w porządku. Znowu mam nockę na myślenice, może nawet nie jedną. Moje biedactwo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że mnie odwiedzasz. Zapraszam częściej.
Zostaw komentarz, bo każdy dodaje mi skrzydeł!
I chociaż możesz pozostać anonimem, to zdradź chociaż swoje imię, bym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.