W czerwcu napisałam entuzjastycznego posta o tym, jak dostałam w prezencie ikonę. O TUTAJ o tym pisałam.
A wczoraj moja koleżanka otworzyła swoją wystawę ikon w naszej Bibliotece Publicznej. Tych ikon było aż (tylko) 32! Napisałam "tylko", bo jednak jakaś ich część powędrowała już do ludzi. Ja te wszystkie ikony fotografowałam koleżance do jej albumu na Picasie, ale robiłam to pojedynczo. Kiedy zobaczyłam je wszystkie razem, to muszę przyznać, że robią niesamowite wrażenie. Piękne, smutne, pełne zadumy oblicza.
A moja koleżanka potrafi jeszcze z pasją opowiadać o ikonach. Było wspaniale. Muszę, że wstydem przyznać, że chyba byłam jedyną zwiedzającą, od której autorka nie dostała kwiatów. Tak "leciałam" z pracy, żeby zdążyć na otwarcie, że nie zdążyłam już wstąpić do kwiaciarni. Dobrze, że mój mąż (który, jak zwykle mocno był spóźniony) miał kwiaty dla Gosi.
Oto kilka zdjęć z tej wystawy:
A na koniec, ale małą czcionką, napiszę, że w czasie rozmowy z P. Dyrektor Biblioteki, również dostałam propozycję wystawienia moich wyszywanek. Nie wiem, czy mój dorobek jest na tyle bogaty, żeby pchać się z nim na wystawy, ale obiecałam, że zastanowię się nad tym. Mam czas do przyszłego roku ;)
Wystawa imponująca, pisanie ikon ( bo ikony się pisze nie maluje ), to bardzo odstresowujące zajęcie.
OdpowiedzUsuńDo przyszłego roku masz czas coś stworzyć, skorzystaj z propozycji, bo warto, masz szansę zaistnieć, a takie propozycje nie często się zdarzają !
Pozdrawiam :)
Ty też mnie kusisz Bożenko? Ja cały czas mam poczucie, że to, co tworzę, to jest takie "malutkie", że nie nadaje się na wystawę. Nie chciałabym, żeby ktoś sobie pomyślał, że mam "parcie na sławę", a nie mam czym się chwalić.
Usuń