A było to tak:
Jedna z naszych siostrzenic koniecznie chciała porozmawiać ze mną na osobności. Kiedy już wprowadziła mnie do swojego królestwa pełnego misiów i lalek, poinformowała z bardzo zatroskaną miną, że bardzo potrzebuje mojej pomocy. Otóż jedna z lalek musiała oddać swoje odzienie misiowi, a sama została golutka. I faktycznie - lalka goła była, ale niestety nie mogę napisać, że "jak ją producent stworzył". Na moje pytanie, co jej się stało padła odpowiedź, że to wina takiej jednej Julki, która postanowiła zrobić z niej kobietę-kota.
W domu od razu chciałam zmyć tę kobietę-kota, ale środki, którymi dysponuję poddały się. Ja też. Wzięłam więc skarpetkę z pary, której nie używa moja córka
I zrobiłam z niej tak głębokie majteczki, by nie było widać ogona.
Dorobiłam do tego sukienkę w odpowiednim kolorze, a głowę zakryłam czapeczką. Makijaż, niestety, został.
Siostrzenica jest zachwycona (ja trochę mniej). Podobno nie rozstaje się z lalką nawet w trakcie posiłków. Czyli klientka zadowolona, a taki był cel.
Wczoraj w telewizorni ostrzegali, że do Polski wkroczy zima - najpierw na Śląsku, potem w Małopolsce. I zasmuciłam się, bo skoro zima u mnie jest już od tygodnia (nawet dzieci bałwany już ulepiły), to znaczy, że nie mieszkam w Polsce?
To tyle na dzisiaj - idę dalej chorować.