wtorek, 12 lutego 2019

Urodziny, urodziny

Czas pędzi, jak lokomotywa. Rok temu byłam pijana szczęściem, bo doczekałam się narodzin pierwszego wnuczka. Dla mnie jest on najpiękniejszym, najsłodszym, najmądrzejszym i w ogóle NAJ dzieckiem na świecie. Jak każda babcia zwariowałam na punkcie swojego wnusia. Przez rok obserwowałam, jak rośnie i się rozwija. A wczoraj urządziliśmy dla niego pierwsze urodziny. Odbyły się one pod hasłem "Las". Był więc leśny tort 

i leśne zwierzątka - ozdoby na babeczki
 
i szyszkowo-żołędziowe girlandy.


Jasio dostał mnóstwo prezentów, które wcale go nie interesowały (pewnie spodobają mu się kiedyś tam...). Za to chętnie słuchał dwóch swoich ulubionych piosenek - "Lisek łakomczuszek" i "Jestem silny jak lew". Dziadzio nauczył się ich na pamięć i zagrał wnusiowi na gitarze. Jasio nie tylko słuchał, ale dzielnie dziadziowi pomagał grać.
A ja, oprócz, wszystkich prezentów, które maluch otrzymał, postanowiłam sprezentować mu coś ręcznie robionego. I zrobiłam coś takiego:



Z tego prezentu najbardziej ucieszyła się mama Jasia.

2 komentarze:

Dziękuję, że mnie odwiedzasz. Zapraszam częściej.
Zostaw komentarz, bo każdy dodaje mi skrzydeł!
I chociaż możesz pozostać anonimem, to zdradź chociaż swoje imię, bym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.